Trawiasty jak co rano punktualnie o szóstej przyniósł kostkę pachnącego siana. Rozłożył równo do dwóch paśników tak, byśmy mogli wygodnie zjeść. Jego obowiązkiem jest zapewnianie nam świeżej lub suszonej trawy.
- Mamo, czy oni od zawsze nam służą?
- Nie kochanie – odpowiedziała stara owca. Dawno temu Trawiaści byli rozwiniętą cywilizacją. Potrafili się powstrzymywać jak przystało na rozumne zwierzęta. Żyli tak jak my w stadach, które zwali plemionami. Powstrzymywali się przed gnieżdżeniem w zatłoczonych miastach. Zbierali świeże jedzenie w lesie i na łąkach. Powstrzymywali się od osiadłego trybu życia i zjadania nieświeżego, zakonserwowanego pożywienia. Szanowali starszyznę i potrafili rozwiązywać spory w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem i doświadczeniem. Powstrzymywali się od tworzenia pisanych praw, które rozwiązując jeden problem wprowadzają cztery nowe.
- Jak oni spędzali wtedy czas mamo?
- Mniej więcej cztery godziny dziennie szukali pożywiania. Resztę dnia spędzali na odpoczynku, na zabawach z dziećmi, na obserwowaniu świata, na rozmowach z przyjaciółmi. Tworzyli piękne malowidła na ścianach jaskiń. Byli szczęśliwi.
- Jak to możliwe mamo, że Trawiaści tak nisko upadli?
- Nie wiadomo do końca. Nieźle się zapowiadali i przez jakieś trzysta tysięcy lat zmierzali w dobrym kierunku. Prawdopodobnie sześć - osiem tysięcy lat temu jeden z Trawiastych zapadł na ciężką, dziedziczną chorobę psychiczną. Stracił umiejętność powstrzymywania się. Wkrótce po Ziemi chodziły tysiące jego potomków - wszyscy chorzy. Choroba stała się tak powszechna, że nielicznych zdrowych osobników uznawali za wariatów, których wyśmiewali, spychali na margines a nawet zwalczali. Trawiaści przestali się powstrzymywać. Zapanował chaos i przemoc. Przestali szanować kobiety i dzieci, które zaczęli traktować jak przedmioty. Zastąpili prastary kult kobiety-matki kultem mężczyzny-despoty. Pomiędzy sobą a naturą wprowadzili psychopatycznych pośredników, którzy ogniem i mieczem wytępili prastare wierzenia wprowadzając religie pełne dogmatów i strachu. Ziemię podzielili kreskami na rewiry, którymi rządziły gangi przestępcze zwane państwami. Każdy gang odznaczał się kolorową szmatką zwaną flagą.
Gdy owce dyskutowały podczas leniwego śniadania, Trawiasty – jak zwykle w pośpiechu - wbiegł do auta i pojechał do pracy.
- Mamo, czemu oni nie potrafią odpoczywać bezczynnie tak jak my?
- To jedna z chorób ich umysłu. Cały czas muszą myśleć. Cały czas muszą coś robić. By odpocząć muszą się zmęczyć. Nazywają to sportem. To jedyne zwierzęta, które muszą „zarabiać” na życie. Wszystkie inne po prostu żyją. Trawiaści dostają życie, ale jest ono w ich ocenie niepełne. By było pełne to muszą na nie codziennie „zarabiać”. Trawiaści cierpią na wiele chorób.
- Mamo, a czy my jesteśmy wolni od chorób?
- Potrafimy leczyć nasze choroby. Gdy poczujemy się źle to przestajemy jeść i pozwalamy organizmowi się zregenerować. Skubniemy jedynie odpowiednie zioła, by przyspieszyć samouzdrawianie.
- Mamo, a Czerwona Zmora? Jej nie potrafimy wyleczyć. Owca zatrzęsła się odruchowo na myśl o Zmorze.
- Masz rację. Trawiaści nas karmią, budują dla nas schronienie przed zimą, nawet wieszają nam kolczyki na uszach, żebyśmy ładnie wyglądali. My cieszymy się pełną wolnością. Musimy płacić cenę za to, że jesteśmy na szczycie drabiny ewolucji i rządzimy światem. Co jakiś czas jedna z nas znika a na trawie zostają tylko czerwone plamy. To straszna choroba cywilizacyjna, której dokładnych przyczyn nie znamy, ale wierzymy, że chora owca wraca do swoich przodków. Czerwona Zmora jest umiarkowaną ceną za życie stada pełne luksusu i wolności. Pogodziliśmy się z nią.
Mała się zasmuciła. Myśl o Czerwonej Zmorze ją przeraziła.
- A czy Trawiaści też cierpią na choroby cywilizacyjne?
- Tak, ale są to w zasadzie choroby degeneracyjne, a nie cywilizacyjne. To bardzo nieszczęśliwe istoty. Całe życie pracują główne po to, by się rozchorować. Cukrzyca, rak, choroby krążenia to ciężko wypracowane owoce ich trudu. Żadne inne zwierze nie wkłada tyle wysiłku w rozchorowanie się co Trawiaści. Są niezwykle konsekwentni i twórczy w rozwoju swoich chorób.
- Strasznie prymitywny ten nasz Trawiasty – westchnęła Mała - ale nawet go lubię. Poczciwy z niego głupolek. Goni bez wytchnienia, by zapracować sobie na choroby i myśli, że nad nami panuje. Tyle, że my się teraz wylegujemy na słońcu, a on tłucze się pociągiem do Warszawy.
Projekt "Przez rok nie kupię jedzenia" jest już historią. Jego kontynuacją jest Akademia Przyziemnych Umiejętności - miejsce, w którym właśnie jesteś. Poza Akademią w ramach ClearMind.pl dbam o dobrostan mentalnym pracowników firm oraz rozwijam kreator stron internetowych Najszybsza.pl. Miło mi będzie jeśli odwiedzisz te projekty!