Dawniej przednówek był trudnym czasem, kiedy stare zapasy się już kończyły, a na nowe płody trzeba było jeszcze poczekać. Trafne jest więc angielskie określenie tego czasu – hungry gap.
Przeglądając Internet można dojść do wniosku, że trudny czas można łatwo przetrwać zjadając różne zioła. Ja w zeszłym roku próbowałem i po dwóch tygodniach diety ziołowej niebezpiecznie upodobniłem się go Gandhiego, co wzbudzało niepokój mojej rodziny :). Może robiłem coś nie tak, ale korzenie łopianu, pokrzywa, koniczyna i wiele innych ziół nie dawały trwałej sytości i nie zapobiegały szybkiej utracie wagi (nawet do kilograma dziennie).
Trzeba więc chyba mieć zapasy pożywnego jedzenia, by przetrwać przednówek. Zeszłoroczne jedzenie jest już stare i dobrze je wzmocnić świeżą dawką energii życiowej. Zioła rosnące na przednówku okazują się bardzo pomocne. Chińczycy mówią o energii życiowej chi, my technole zachodnie, wierzące w swoją boskość i nieomylność, mówimy o witaminach i enzymach. Ja jestem praktykiem, więc nazwa nie ma dla mnie znaczenia. Myślę, że świat jest tak złożony, że zarówno chiński, jak i zachodni opis stanowią jedynie nieporadną metaforę do potężnych sił i praw natury.
Od początku kwietnia codziennie staram się zjadać raz lub dwa razy dziennie sałatkę ze świeżych roślin. Nazywam ją pasterską. Codzienne zbieranie składników sałaki pasterskiej (trwa to nie więcej niż 5 minut) pokazało zaletę mojego „bałaganiarskiego” warzywnika. W odróżnieniu od powszechnie obowiązującego stylu „kąty proste, zero chwastów” u mnie jest inaczej :). W efekcie w różnych miejscach warzywnika pojawiły się dogodne warunki dla różnych roślin.
Moim odkryciem i faworytem sałatki pasterskiej jest gwiazdnica. Chrupiąca, smaczna, obficie rosnąca roślinka, która pojawiła się grządkach intensywnie nawożonych jesienią.
W bałaganiarskim warzywniku zostawiłem na zimę jarmuż.
Pozostały też na grządkach małe kapusty, które nie zawiązały główek w zeszłym roku. Kapusta była przez większość zimy przykryta śniegiem, ale jarmuż stał na golasa dumnie przy szesnastostopniowych mrozach. Na wiosnę pozrywałem kilka odmrożonych liści i niebawem pojawiły się świeże, soczyste odrosty. Obie rośliny okazały się świetną podstawą wiosennej sałatki pasterskiej, a jarmuż można było zbierać nawet w środku zimy. Miałem dwie odmiany jarmużu – palmowy wschodnio fryzyjski (East Fresian Palm Kale) oraz czarny toskański (Nero di Toscana). Polecam ten pierwszy – jest bardzo mrozoodporny i ma ciekawy palmowy wygląd. Czarny toskański jest smaczny, ale liście nie przetrwały zimy. Wartało jednak i jego zostawić, bo już zaczyna wypuszczać świeże odrosty. W tym roku w ramach eksperymentowania z jarmużami zasiałem w rozsadniku rosyjski czerwony (Russian Red). Skoro w dzienniku telewizyjnym ciągle o ruskich mówią, to ja nie będę gorszy :).
Oto lista składników sałatki pasterskiej:
Dużo inspiracji związanej z jedzeniem dzikich roślin dał mi Łukasz Łuczaj. Uczestniczyłem w jego warsztatach, które gorąco polecam.
Codzienna porcja świeżej zieleniny przyrasta z powierzchni pewnie nie większej niż 20 m2. Może więc warto zastąpić w tym roku trawnik lekko bałaganiarską grządką? Swoją drogą pieczołowicie pielęgnowane trawniki są celną metaforą naszych czasów i umysłów. Wkładamy sporo wysiłku, by wszystko było równe, nienawidzimy i zabijamy wszystko co odmienne (chwasty). Opieka wymaga kupowania "energii" z zewnątrz (narzędzia, nawozy, paliwo), a odpady wyrzucamy - system nie jest odnawialny. Wszystko po to, by zadowolić poczucie piękna, które jest w pełni uwarunkowane. Po prostu wmówiliśmy sobie, że równy, matriksowy trawnik jest ładny. Dlaczego czujemy tak dużą awersję do grządki warzywnej? Ciekawe.
Jarzyny, które kupujemy w dużych sklepach to często kalekie i chorowite rośliny. Wymagają ciągłych „kroplówek” w postaci nawozów, sztucznego ogrzewania i stałej opieki. Nic dziwnego, że jedząc takie jedzenie i my jesteśmy chuderlawi, chorowici, obsesyjnie przywiązani do systemu podtrzymywania życia. W dawnych kulturach rośliny, które dziś nazywamy chwastami były traktowane z szacunkiem i chętnie zjadane. Chwasty to rośliny pełne energii, niezależne, radzące sobie nawet w najtrudniejszych warunkach. To ewolucyjni zwycięzcy, najlepsi z najlepszych. Potrafią najskuteczniej przetwarzać i magazynować energię życiową. Może więc warto je zjadać, by część tej energii przeszła na nas?
Sałatkę pasterską przyprawiam posiekanym ząbkiem czosnku oraz olejem rzepakowym. Oba składniki na razie kupowane na zewnątrz. Sałatka smakuje na prawdę wybornie i daje spory zastrzyk energii. Wydawało by się, że to sama „trawa”, a jednak razem z olejem daje efekt sytości. W wersji de lux do sałatki wkrajam kawałki sera owczego. Wtedy to już w zasadzie pełny posiłek.
Kolejnym ciekawym odkryciem była zmiana pory jedzenia śniadania. Eksperymentując z krótszymi i dłuższymi głodówkami dotarłem do książki „The Miracle of Fasting: ProvenThroughout History for Physical, Mental, & Spiritual Rejuvenation”. Paul C. Bragg, autor książki, zaleca, by śniadanie zjadać dopiero wtedy, gdy się na nie „zapracuje” fizycznie. W weekendy udaje mi się stosować metodę Bragg’a. Rano prace w ogrodzie i sałatka pasterska dopiero koło 11:00. Zauważyłem, że taki rytm powoduje więcej sił i mniejszą chęć na dojadanie. Pewnie tak właśnie wyglądał rytm dnia naszego przodka łowcy-zbieracza, który musiał rano fizycznie popracować, by nazbierać lub upolować śniadanie. W moim przypadku upadł kolejny mit niezbędnego solidnego śniadania, zjadanego zaraz po przebudzeniu.
Przednówek uczy również, że warto mieć w warzywniku rośliny wieloletnie. U mnie na razie jest mało bylin. Zaledwie lubczyk, mała kępka cebuli siedmiolatki, rabarbar. Sukcesywnie dodaję nowe warzywa i w przyszłym roku wiosna będzie jeszcze bardziej urozmaicona. Świetnie sprawdzają się też nasadzenia jesienne. Szpinak posadzony we wrześniu już od początku kwietnia urozmaica sałatki, a czosnek jest już całkiem spory. Może w tym sezonie uda mi się osiągnąć pełną niezależność czosnkową - łącznie z zapasem do obsadzenia kolejnej jesieni :).
Czytałem kiedyś przepowiednię indiańską, mówiącą, że biały człowiek będzie umierał na niespotykane choroby, a lecznicze rośliny będą rosły wokół niego. Patrząc na epidemię raka, cukrzycy czy chorób serca można pomyśleć, że przepowiednia się spełnia. Może więc właśnie czas przejść na sałatki pasterskie? Rosną wszędzie wokół nas.
Komentarz po 10 latach: nic się nie zmieniło, nadal organizm po zimie nie może się doczekać na świeżą pasterską. Większa różnorodność chwastów, dodajemy też młode pąki i pędy z drzew - lipy, sosny, modrzewia. Częstym dodatkiem jest jajko sadzone prosto z kurnika.
W 2012 roku rozpocząłem eksperyment "Przez rok nie kupię jedzenia" i wpis powyżej jest z tamtego okresu. Kontynuacją dawnego projektu jestAkademia Przyziemnych Umiejętności- miejsce, w którym właśnie jesteś.