Co zrobić z owczą wełną? Ceny skupu są na tyle niskie, że póki co trzymam wełnę w szopce. Zbyt długo nie można trzymać, bo taka surowa traci na jakości. Jeden worek jest już zarezerwowany na ocieplenie domku kota. Może w zimie znajdzie się czas, by córę nauczyć filcowania.
Ale ale. By móc coś zrobić z wełną trzeba najpierw owce ostrzyc. To była umiejętność, nad którą najdłużej pracowałem. Gdy się nie ma wprawy to walka jest nierówna: wierzgająca owca między nogami, w ręce groźnie wyglądająca golarka elektryczna, której nie sposób wyłączyć, bo druga ręka zajęta przytrzymywaniem zwierzęcia. Na początku było trochę ran na skórze zwierzaków i również na mojej. Pomocny okazały się filmy instruktażowe na YouTube. Tu wszystko wygląda dziecinnie prosto. Australijczycy mawiają, że po ostrzyżeniu dziesięciu tysięcy owiec ma się już taką właśnie wprawę. Okazało się – co było dla mnie zaskoczeniem – że przy strzyżeniu owcy kluczowa jest praca nóg. Jeśli się źle ustawimy to pojedynek ze stukilowym baranem jest z góry rozstrzygnięty na jego korzyść.
Kolejnym problemem, z którym się borykałem była obsługa maszynki do strzyżenia. Efekt był taki, że maszynka bardzo słabo strzygła, a ostrza się często nagrzewały. Odpowiednia regulacja siły docisku, smarowanie i dbałość o ostrza dały zadowalający efekt. Tu również cenny był wymieniony już wcześniej film instruktażowy.
Dziś już jestem w stanie tak ostrzyc owcę, by wełna była w jednym kawałku i by nie było skaleczeń. Teraz tylko dalej ćwiczyć :).
Ale wróćmy do wełny. Dzięki społeczności zbudowanej wokół bloga wełna się przydała. Skontaktowała się ze mną Ewa, która będąc „zawodowym hodowcą” (mgr inż. zootechniki) pasjonuje się hodowlą i przetwarzaniem runa królików rasy angora. Wymieniliśmy się: wełna za włóczkę + wiedzę. Co prawda nadal nie wiem, co zrobić z włóczką, ale pewnie ktoś z domowników odkurzy stare metody dziergania na drutach :).
Przetwarzanie wełny przebiega w następujących krokach:
- Pranie, płukanie, wirowanie.
- Gręplowanie (Wikipedia: głównym celem tego procesu jest równoległe ułożenie włókien i uformowanie ciągłej, równomiernej taśmy włókien, która po kolejnych fazach rozciągania, łączenia i powtórnego rozciągania jest skręcana w niedoprzęd.).
- Przędzenie za pomocą wrzeciona lub kołowrotka.
Oto kilka luźnych fragmentów wiedzy otrzymanych od Ewy.
- Lepiej przerabia się wełnę z tzw. „późnej strzyży” – gdy owce są już na pastwisku. W owczarni, żywiąc się sianem owce mają sporo kawałków siana na sobie.
- Można strzyc owce po deszczu – wtedy wełna jest już częściowo wyprana. Po kilku miesiącach obserwacji zwierząt nabiera się wprawy i wiadomo, kiedy owce są zbyt brudne, a kiedy ich wełna jest czysta i błyszcząca. Dobrze wybrać odpowiedni moment.
- Ewa wypróbowała metodę prania wełny „na lenia”. Potrzebny jest większy pojemnik i deszczówka. Można tak wyprać bardziej brudną wełnę, tylko musi być w miarę możliwości wytrzepana ze śmieci. Pojemnik należy zostawić gdzieś, gdzie nie będzie przeszkadzać (zapach) i nie wylewać wody przez kilka tygodni. Długość zależy od tego jaka będzie temperatura otoczenia.
- Wełna z naszych owiec (wschodniofryzyjskie) nadaje się na rzeczy typu gryzące swetry, skarpety itd. Przy filcowaniu tej wełny może być trochę problemów, bo dominują włosy rdzeniowe (te długie), a puchowych jest znacznie mniej.
- Jeśli w trakcie strzyżenia owca jest w miarę czysta to brudu można się pozbyć w dwóch praniach. Ewa wykorzystuje płyn do prania wełny z Rossmana. Do prania nadaje się też Ludwik lub zapomniany szampon do włosów. Odżywki do włosów powodują, że wełnę łatwiej rozczesać przed przędzeniem. Później przepłukanie i wirowanie. Wirowanie nie jest konieczne. Można wełnę wysuszyć na słońcu.
- Przy praniu należy jak najmniej ruszać wełną, aby loki się nie pomieszały i nie podfilcowały. Po wypraniu należy rozluźnić wełnę w palcach. Można pomagać sobie szczotką, kiedy kosmyki są pozlepiane paprochami.
- Wełna jest przeczesywana na drum carderze (zgrzeblarka bębnowa?) po 2-3 razy. Gręplowanie nie jest konieczne. Można prząść wełnę zarówno potną (brudną, nieprzetwarzaną po ostrzyżeniu owieczki) jak i taką trochę rozluźnioną w palcach czy nawet przeczesaną na grzebieniach dla psów.
- Ewa używa zgrzeblarki z drewna jesionowego dostępnej ze strony Classic Carder. Rodzaj drewna nie jest kluczowy. Zgrzeblarki różnią się rozmiarem płatów. Dostępne też są napędy elektryczne. Można również kupić różne bębny. Uniwersalny ma uiglenie równe 72 tpi. 40 tpi służy do przerobu grubych, ciężkich włókien owiec prymitywnych. 120 tpi i gęstsze (podobno nawet 200 tpi) są do bardzo delikatnych włókien jak angora czy kaszmir.
- Z dodatkowych opcji Ewa wzięła dłuższe igły, czyli płat wełny mogę mieć nieco grubszy. Ma jeszcze szczotkę, którą zakłada się na główny bęben. Dociska włókna i zagęszcza płat. Ta szczotka jest szczególnie ważna przy gręplowaniu angory. Bez tej szczotki wszystko latałoby po całym pokoju, choć i tak trochę lata, ale tak już jest z królikami...
- Inne popularne zgrzeblarki produkuje Woolmakers Ten model nie ma szczotki dociskającej i wymiennego bębna. Popularną marką w Czechach jest Ashford. Inną wartą polecania marką jest Louet, który produkuje również dla Woolmakers.
- W obróbce wełny przydatny jest szarpak. Instrukcje samodzielnego wykonania takiego urządzania są dostępne tutaj.
- Kołowrotki produkuje firma Kromski.
Zapraszam na blog Ewy.
Internet to błogosławieństwo. Bycie niezależnym człowiekiem wymaga sporej wiedzy. W przeszłości nabywało się ją od rodziców, dziadków. Dziś ta linia przekazu jest często przerwana. Rodzice i dziadkowie odcięli się od swoich rodziców i dziadków wskakując na całego w nowy, lepszy, matriksowy świat. Została nam Sieć. Książki dostępne w ciągu paru sekund, artykuły, czy wreszcie bezpośredni kontakt z innymi ludźmi – to wszystko powoduje, że mamy unikalną szansę. Po raz kolejny ukazuje się iluzja niezależności - być niezależnym wymaga czerpania z doświadczeń setek, tysięcy ludzi, czyli tak naprawdę zależność na dużą skalę :). Sądzę, że Internet w obecnym, wolnym kształcie nie potrwa długo – będzie reglamentowany i cenzurowany. Dlatego korzystajmy z tej unikalnej szansy jaką dziś mamy.
Świetne jest to, że wokół bloga rośnie ciekawa baza wiedzy. Często informacje w komentarzach są cenniejsze od głównego tekstu. Zachęcam czytelników do dzielenia się doświadczeniami.
Projekt "Przez rok nie kupię jedzenia", z którego pochodzi ten wpis jest już historią. Jego kontynuacją jestAkademia Przyziemnych Umiejętności - miejsce, w którym właśnie jesteś.