Własna kasza gryczana - cz.1 od siewu do zbioru

2013-10-14
IGOR

Kasza gryczana to dla mnie przysmak, więc spróbowałem samodzielnej uprawy gryki. Poletko pod grykę miało około 70 m2, czyli 0,7a.

Staram się uprawiać rośliny bezorkowo. Po pierwsze z lenistwa, a po drugie poza sporadyczną orką robioną przez dziki, w naturze pola nie są orane. Są przykrywane na zimę liśćmi, opadłymi owocami czy wyschniętymi trawami. Myślę, że natura wie co robi. Moja łąka była przez wiele lat nieuprawiana i nie znalazłem prostego sposobu przejścia na uprawę bezorkową bez jednorazowego zaangażowania ciężkiego sprzętu. Dzięki glebogryzarce w ciągu godziny pole było spulchnione a wierzchnia warstwa trawy została zmielona w nawóz. Mam nadzieję, że glebogryzarka była na moim poletku po raz ostatni.

Poletko obsiałem 22 czerwca i grabiami przysypałem nasiona, żeby ptaki nie zjadły zbyt wiele. Czerwiec był wyjątkowo aktywny i po prostu nie miałem czasu, by wcześniej się uwinąć. Gryka szybko dojrzewa, ale w przyszłym roku postaram się zasiać w pierwszych dniach czerwca, gdy minie niebezpieczeństwo przymrozków.

Po miesiącu poletko było przykryte gęstą warstwą liści.

Mimo braku nawożenia pola przez wiele lat rośliny rosły szybko i zdrowo. Duże liście zablokowały dostęp światła dla chwastów i roślina zdominowała poletko bez mojej pomocy.

Po dwóch miesiącach pole pokryło się pięknymi białymi kwiatkami. W słoneczne dni pszczoły miały używanie – aż roiło się od owadów.

Na początku października, po stu dniach uprawy, większość nasion była brązowa i nadeszła pora zbiorów.

W tym roku kosiłem grykę sierpem w obawie przed wytrząśnięciem zbyt dużej ilości cennych nasion. Zajęło mi to około dwóch godzin. W przyszłym roku zamienię sierp na kosę. Myślę, że w ten sposób koszenie poletka zajmie nie więcej niż pół godziny. Nasiona trzymają się mocno i kosa nie powinna zrobić nadmiernych szkód.

Skoszoną grykę zebrałem w wiązki,

zapakowałem na moją niezastąpioną Nawarę i przewiozłem do „stodoły”, by dosuszyć ziarna. Niestety zbyt gęsto poukładałem zbiory i niektóre zapleśniały. Ten błąd będzie łatwy do naprawienia w kolejnym roku.

Po dwóch tygodniach suszenia nadszedł czas młócenia. Wysuszone wiązki zapakowałem do worków, dzieciaki dostały kije i zielone światło na okładanie gryki do woli. Świetne zastosowanie dla nadmiaru dziecięcej energii J.

Niestety dzieci szybko się znudziły i pracę musiał dokończyć tata. Młócenie zajęło około trzech godzin. W efekcie otrzymałem trzynaście kilo nasion wymieszanych z kawałkami słomy. Teraz pora na oczyszczenie ziaren i pozbycie się łuski. Mam kilka pomysłów jak to zrobić, ale Wasze sugestie są mile widziane. Przygotuję fotorelację aż do produktu końcowego - kaszy i mąki gryczanej. Pole przykryłem słomą, która pozostała z młócenia. Myślę, że w przyszłym roku nie będę musiał już ruszać ziemi i rozpocznie się prawdziwa uprawa bezorkowa . Być może na próbę na części poletka posieję koniczynę, by trochę wzbogacić ziemię przed wysiewem. Pracy było więcej niż z ziemniakami, ale jeśli uda się uzyskać ok sześć kilo czystej kaszy gryczanej to jak na pierwszy raz wynik nie jest zły. Liczę na około czterdzieści smacznych posiłków. Dam Wam znać :).

Jeśli ten temat Cię zainteresował, to polecam również:

Własna kasza gryczana - cz.2 od gryki do placków - druga część instrukcji, w której dowiesz się jak dojść do własnych potraw gryczanych.

Projekt "Przez rok nie kupię jedzenia", z którego pochodzi ten wpis jest już historią. Jego kontynuacją jest Akademia Przyziemnych Umiejętności - miejsce, w którym właśnie jesteś. Poza Akademią w ramach ClearMind.pl dbam o dobrostan mentalnym pracowników firm oraz rozwijam kreator stron internetowych Najszybsza.pl. Miło mi będzie jeśli odwiedzisz te projekty!

© 2022 Wszelkie prawa zastrzeżone